Jaworowych dziadków dziś już nie ma – zniknęli jakoś późną jesienią 2014 roku wraz z wynikami końcowymi wyborów samorządowych. Ich następcy - gronostajowe dziadki - jakoś się nie kwapią ich ogłosić choć od tamtych wyborów mija pół roku.
Czyli - PKW się zmieniła lecz jej liczydła nie.
To akurat nie jest niczym zaskakującym, niczym dziwnym. Są dziwniejsze przypadki i misteria nad urną trwają.
W maju 2014, w wyborach do Parlamentu Europejskiego PO zwyciężyła PiS 0.35% różnicą, w listopadzie 2014 w wyborach samorządowych PiS zwyciężyło PO różnicą 0.49%, 10 maja 2015 kandydat PiS na prezydenta RP zwyciężył kandydata PO różnicą 0.99%.
I tu misterium nr 1 PKW - podczas trzech wyborów, przeprowadzonych w Polsce pod rząd, różnica między zwycięzcą i plasującym się na II miejscu dziwnie nie może przeskoczyć magicznej granicy 1%.
W maju 2014 jaworowe dziadki swą opieszałością w ogłoszeniu wyników wyborczych grały na nerwach całej Polski i gdy w noc powyborczą wszystko wskazywało, że wybory wygrał PiS, jaworowym dziadkom po dobie liczenia w pocie czoła wyszło, że jednak zwyciężyła PO. Minimalnie – 0.35% ale zwyciężyła.
Listopadowych wyborów samorządowych 2014 nie da się zapomnieć bo to chyba jest precedens w historii Polski żeby po pół roku po wyborach wciąż nie było wyników końcowych. Niepełny wynik – PiS o 0.49% wyprzedziło Platformę Obywatelską. Czy pełny kiedykolwiek zobaczymy?
Po tych wyborach jaworowe dziadki usłyszały „adios konfitury”. Tak zgodnie zadecydowały pod stołem „centrale” obu dworów ale nie wiadomo - czy dlatego, że jaworowe dziadki przegięły w numerach z "awarią serwerów", czy dlatego żeby się nie wydało, że były to awarie z POlecenia partyjnego obu central!
Tak czy inaczej - oba dwory zrobiły z nich kozły ofiarne i złożyły na ołtarzu tzw.demokracji marki „państwo polskie zdało egzamin”.
Wybory prezydenckie trwają i mamy kolejne misterium PKW nad urną...
Okazało się, że w I turze, w matecznikach polskiego górnictwa zwyciężył kandydat na reelekcję, Bronisław Komorowski ! Prezydęt wyjątkowo „zasłużony” dla polskiego górnictwa i polskich górników, kandydat partii, która przez 8 lat robiła wszystko by zarżnąć i polskie górnictwo, i górników. Jakby jak jeden mąż cały Śląsk od Katowic po Wałbrzych, dla którego problemów Komorowski nie miał czasu, nic nie mógł, poszedł do urn i zagłosował na tego, który przez 5 lat prezydentury powtarzał mu w kółko „trzeba debatować” i na tym się kończyło.
Podobny „fenomen” można zaobserwować nad Bałtykiem, tam gdzie kiedyś były polskie stocznie. I tam – od Szczecina po Elbląg wygrał B.Komorowski - kandydat Platformy Obywatelskiej, gilotyny polskiego przemysłu stoczniowego.
Ponieważ te miliony jego wyborców trudno posądzać o syndrom sztokholmski więc w grę wchodzą tylko cuda PKW nad urną.
Inaczej nie da się tego wytłumaczyć.
Na koniec „gwóźdź programu” misteriów PKW – wraz z „przybyciem” nowej PKW Polsce nagle przybyło.... wyborców!
I to jest cud nad cudy – w niecały miesiąc przed wyborami prezydenckimi przybyło ich około... ćwierć miliona !
257 259 sztuk !
Alarmuje o tym Ruch Kontroli Wyborów.
Tylu nawet David Copperfield nie wyczaruje.
A nasza niezawisła, suwerenna gronostajowa Państwowa Komisja Wyborcza wyczarowała !
Można? Można!
...To jest akurat tyle, ile potrzeba PKW do naciągnięcia B.Komorowskiemu wyniku w II turze wyborów do 50.01%
Więcej i jemu, i bandzie "państwo polskie zdało egzamin" do szczęścia nie potrzeba !
PS. Oczywiście gronostaje z PKW same nie mogły „dorobić” tej ćwierci miliona dusz więc... do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił...
Upsss... !
Źródło: Niepoprawni.pl