Kiedy we wrześniu ub.r. cierpiący na zaburzenia psychiczne mężczyzna wybił kamieniem okno w synagodze w Gdańsku, USA niemal natychmiast wydały specjalne oświadczenie potępiające ten "pełen nienawiści, destrukcyjny akt", zaś sąd rejonowy w Gdańsku podjął decyzję o umieszczeniu sprawcy wybicia szyby na 3 m-ce w areszcie. Kiedy jednak ofiarą rasistowskiego ataku dokonanego przez Żyda padł ambasador Polski w Izraelu, to reakcja USA okazała się być mniej emocjonalna niż w przypadku wybicia szyby w synagodze, a samego sprawcę zwolniono do domu po przesłuchaniu.
Przypomnijmy - w godzinach popołudniowych 20 września 2018 roku w Gdańsku-Wrzeszczu 27-letni mężczyzna (który okazał się być chory psychicznie) wziął kamień, rzucił nim w okno tamtejszej synagogi i oddalił się z miejsca zdarzenia. W bożnicy trwały wówczas przygotowania do modlitwy z okazji święta Jom Kipur. Już następnego dnia rano ambasada USA wydała oficjalny komunikat: "Ambasada Stanów Zjednoczonych w Warszawie potępia pełen nienawiści, destrukcyjny akt wymierzony w synagogę w Gdańsku, dokonany podczas Jom Kipur - najważniejszego żydowskiego święta. Solidaryzujemy się ze wszystkimi, którzy zjednoczyli się w obliczu tego incydentu".
Atak na synagogę potępił również prezydent Andrzej Duda: - "Z ogromnym bólem przyjąłem akt barbarzyństwa, do którego doszło w Gdańsku, kiedy ktoś rzucił kamieniem w okno synagogi w czasie modlitwy Jom Kipur (...) Tak ogromnie boleję, że stało się to właśnie u nas - w kraju, w którym przez stulecia była tolerancja religijna i w którym przez stulecia umieliśmy szanować religie wyznawane przez innych".
Sprawcę wybicia szyby w synagodze ustalono bardzo szybko. Prokurator wystąpił do sądu z wnioskiem o aresztowanie 27-latka, a sąd nie miał co do tego wątpliwości i podjął decyzję umieszczeniu sprawcy w areszcie, mimo iż rozpoznano u niego chorobę psychiczną (pół roku wcześniej dopuścił się czynu przeciwko wolności sumienia i wyznania na szkodę parafii rzymskokatolickiej).
Inaczej wygląda sytuacja obecnie, kiedy ofiarą rasistowskiego ataku dokonanego przez Żyda padł Marek Magierowski - ambasador Polski w Izraelu. Co prawda Georgetta Mosbacher potępiła atak na polskiego ambasadora, stwierdzając, że "akty nienawiści i przemocy są niedopuszczalne", ale próżno szukać podobnego oświadczenia ze strony premiera Izraela Benjamina Netanyahu czy prezydenta tego państwa - Reuvena Rivlina. Obaj zachowali się odmiennie od prezydenta Polski, który we wrześniu ub.r. zdecydowanie potępił zbicie szyby w synagodze. Inaczej też postąpiono ze sprawcą ataku na Magierowskiego, którym okazał się być Erik Lederman - znany w Izraelu architekt. Po przesłuchaniu przez policję został bowiem wypuszczony do domu.
W kontekście powyższego warto się również zastanowić nad tym, co napisał na swoim Twitterze Andrzej Gajcy:
"Przy okazji skandalu związanego z atakiem na @mmagierowski warto się zastanowić co by się działo w izraelskich i światowych mediach, gdyby nie daj Boże doszło do podobnego ataku na ambasador Izraela w Warszawie? Nie chce myśleć co by wówczas z nas i naszego kraju zrobiono?"
No właśnie - co by wówczas z nas i naszego kraju zrobiono? I dlaczego nie zrobiono tego obecnie z Izraelem i Żydami, mimo iż atak na ambasadora powinien skończyć się co najmniej międzynarodowym skandalem?
Linki do materiałów źródłowych znajdziesz pod artykułem na:
Źródło: Niewygodne.info.pl