Od kilku tygodni internet żyje wiadomością o stadzie prawie 200 krów, które od lat żyje swobodnie porzucone przez swojego właściciela. Pasie się w gdzieś w województwie lubuskim, w gminie Deszczno i nie stanowiło dotąd jakoś głośno artykułowanego zagrożenia dla innych zwierząt i ludzi.
W ostatnich tygodniach ludzie zaczęli stawać się zagrożeniem dla stada. Urzędnicze decyzje Ministra Rolnictwa oraz Głównego Lekarza Weterynarii [GLW] doprowadziły do wydania wyroku śmierci na całe stado, czego wyrazem była decyzja GLW z dnia 27 maja br. nakazująca wymordowanie całego stada.
Podstawą prawną miały być przepisy Unii Europejskiej nakazujące zabić zwierzęta, ktorych identyfikacji (czyli pochodzenia i danych w rejestrze) nie można ustalić w przeciągu dwóch dni.
Decyzję wydano przy dużym sprzeciwie ludzi dobrej woli, organizacji stojących na straży praw zwierząt, działaczy i aktywistów, dziennikarzy i przede wszystkim Polskiego Towarzystwa Etycznego. To ostatnie rękami, umysłem i sercem swojej Rzeczniczki ds. Zwierząt mec. Karoliny Kuszlewicz prowadzi konsekwentne działania prawne, by zablokować wykonanie decyzji i żeby stado uratować. Mec. Kuszlewicz jest znaną adwokat zajmującą się środowiskiem i prawami zwierząt, blogerką i działaczką praw zwierząt.
28 maja był dniem pełnym obaw, czy uda się uratować wolne zwierzęta i dziś już wiadomo, że jest duża szansa na przełom. I zawdzięczamy to osobie Prezydenta Andrzeja Dudy oraz Jarosława Kaczyńskiego. Obaj Panowie się włączyli w sprawę stada wolnych krów optując za ich uratowaniem.
[z profilu FB Polskiego Towarzystwa Etycznego]
Faktem jest, że Główny Inspektorat Weterynarii podejmował w ciągu ostatnich dwóch lat cztery próby nakłonienia właściciela stada, by ten je zakolczykował i poddał kontroli weterynaryjnej - bez skutku. Można więc zrozumieć nacisk urzędu GIW na rozwiązanie kwestii stada, chociaż latami nikomu nie wadziło. Nie można zrozumieć decyzji urzędu o wybiciu zwierząt. Tak więc przy całym moim braku zaufania co do szczerości intencji w przypadku obydwu przywołanych Panów, jestem im niezmiernie wdzięczny za tak pozytywne i oby skuteczne zaangażowanie się w sprawę. To miliard razy cenniejsze, niż czyjekolwiek osobiste opinie na ich temat.
Z drugiej strony może niepotrzebnie wątpię w szczerość intencji Obydwu Panów? W Ameryce stado wolnych mustangów jest oczywistym symbolem ducha niegdysiejszej Wolnej Ameryki. Co prawda zostało tam tej wolności, ile mustangów. W Polsce krowa jest tak samo tutejszym symbolem, jak mustangi - tamtejszym. I może właśnie ta tęsknota do wolności - bądź co bądź też bardzo polska - w tym stadzie wolno żyjących zwierząt jakoś nam się uosabia? Niezależnie od tego, kto z kim i przeciw komu?
Cieszy bardzo, że tyle tak różnych osób włączyło się w walkę o życie tego stada. Głosem wiodącym w tej sprawie jest Polskie Towarzystwo Etyczne i wspomniana już jego Rzeczniczka do spraw Zwierząt mec. Karolina Kuszlewicz. Zapoznaj się z jej stanowiskiem z dnia 28 maja - jeszcze zanim Panowie Dwaj włączyli się do akcji i kiedy los stada był mocno zagrożony.
Ale gdy szala zaczęła się przechylać na stronę życia, znalazłem taki jej wpis:
Drodzy Państwo, nie jestem w stanie na bieżąco odpowiadać na wszystkie wiadomości i pytania, bo dostaję ich multum, a staram się skoncentrować na pracy merytorycznej, więc proszę o zrozumienie. Chcę Wam bardzo podziękować za wszystkie słowa i głosy wsparcia - to naprawdę dużo dla mnie znaczy w tej trudnej obronie krów. Ale powtórzę to raz jeszcze - krowy z Deszczna, jestem zaszczycona, że dla Was pracuję [emotikon serduszka]
Pojawił się też ciekawy artykuł Marcina Gerwina z Krytyki Politycznej, który między innymi wyjaśnia, że przepisy Unii Europejskiej, o których pisałem wyżej - nakazujące zamordowanie zwierzęcia bez identyfikacji - już nie są aktualne. Ów stary przepis brzmiał (cytuję za przywołanym artykułem):
Rozporządzenie nr 494/98
„Jeżeli właściciel zwierzęcia nie może potwierdzić autentyczności jego identyfikacji w przeciągu dwu dni roboczych, należy je zniszczyć bezzwłocznie pod nadzorem organów weterynaryjnych, bez odszkodowania ze strony właściwego organu”
Przepis na szczęście się nie sprawdził i został zmieniony na inny (cytuję za przywołanym artykułem):
Rozporządzenie nr 1053/2010
„Jeżeli właściciel zwierzęcia nie może potwierdzić autentyczności jego identyfikacji i identyfikowalności, właściwy organ, w stosownych przypadkach i na podstawie oceny ryzyka dla zdrowia zwierząt i bezpieczeństwa żywności, zarządza zniszczenie takiego zwierzęcia bez odszkodowania”. Oznacza to, że zabicie zwierząt jest ostatecznością i że powinno zostać poprzedzone oceną ryzyka. O jakiej prawidłowej ocenie ryzyka możemy tu jednak mówić, skoro inspekcja weterynaryjna nawet nie przeprowadziła badań tych zwierząt?
Cały artykuł, który powyżej przywołuję polecam Państwa uwadze - jest tam sporo szczegółów opisujących kontekst całego wydarzenia.
Pan Duda napisał na swoim twitterze:
Że Polak potrafi - nie wątpię. Oby tylko chciał!
W cytowanym artykule Marcina Gerwina jest też informacja, że całe stado może zostać przejęte przez gospodarstwo ekologiczne "Czarnocin" w okolicy Szczecina. Krowy miały by tam kilkaset hektarów łąk i szczęśliwe życie wolnych zwierząt. Niechże się to ziści!
Możesz też dołączyć do petycji w obronie stada którą podpisało już ponad 60 tysięcy osób.
I z ostatniej chwili (29 maja 2019) z profilu FB Polskiego Towarzystwa Etycznego:
Dzisiejsze oświadczenie ministra Ardanowskiego nie oznacza jeszcze końca obrony krów, bo: Świetna wiadomość jest taka, że minister mówi, że nie pójdą na ubój, wątpliwa wiadomość, że miałyby pójść do gospodarstwa państwowego - po co? Na dożywotnie dobre życie?! Dziś rozmawialiśmy jako PTE z Wojewódzką Lekarz Weterynarii o tym, byśmy to my zorganizowali miejsce dla tych zwierząt, gdzie spędza życie na łąkach. I tego będziemy się trzymać w obronie tych zwierząt, zwłaszcza że minister wspomina też o rozwiązaniach organizacji ekologicznych.
a.
Źródło: Efekt Setnej Małpy