Turcja i Arabia Saudyjska zaplanowały masową migrację syryjskich uchodźców, aby sprowokować zamieszki społeczne i zmusić władze państw europejskich do przystąpienia do walki z Baszarem as-Asadem, pisze na stronach portugalskiej gazety Publico politolog i publicysta Nazanin Armanian. Cel został osiągnięty, uważa Armanian. „Londyn, Berlin i Paryż grożą atakami lotniczymi na cierpiącą Syrię, bez względu na to, że takiego rodzaju działania są sprzeczne z ich własnymi przepisami" — zauważa politolog. Poczynając od 2011 roku Turcja, Arabia Saudyjska i Katar, niezdolne do samodzielnego obalenia syryjskiego prezydenta, próbowały przekonać USA o konieczności sprzątnięcia go ze sceny politycznej, pisze autor. Po podpisaniu porozumienia o programie atomowym Iranu sytuacja na Bliskim Wschodzie gwałtownie się zmieniła, przy czym równowaga sił przesunęła się na korzyść Turcji i Arabii Saudyjskiej. Zdaniem Armaniana, Ankara i Er-Rijad zaczęły popychać Europejczyków do udziału w konflikcie wojskowym z dwóch powodów: sytuacja ekonomiczna nie pozwala im finansować uzbrojonych powstańców w poprzednim rozmiarze, as-Asad odmawia przyjęcia pokojowych planów Iranu i Rosji, które przewidują przedterminowe wybory i okres przejściowy. Jednak „wojna jest o wiele gorsza niż reżim Baszara as-Asada", a „wszystkie działania wojenne doprowadzają do pojawienia się wielkiej ilości uchodźców", podkreśla politolog. Inny fakt, na który zwraca on uwagę, polega na tym, że działania bojowe w Syrii trudno rozpatrywać jako wojnę domową. „Poczynając od 2012 roku USA, Wielka Brytania, Francja, Turcja i Izrael dokonują stałego bombardowania Syrii, finansują opozycję i dostarczają jej broń" — pisze Armanian. W tej sytuacji USA z pomocą tzw. kierowanego chaosu dążą do przerwania tworzonego przez Chiny Szlaku Jedwabnego z Azji do Europy i kontynuują szantażowanie Iranu, zauważa politolog.
Źródło: Sputnik Polska